czwartek, 8 marca 2012

Czy pech jak nieszczęścia chodzi parami??

Otworzyłam zmęczone oczy i spojrzałam na zegarek. CO?!! 7:09??!! Super, znowu się spóźnię!! Szlag!! Szybko się ubrałam, wręcz błyskawicznie, odświeżyłam się i wypiłam szklankę mleka (moje śniadanie) i biegiem do szkoły. Równo z dzwonkiem weszłam do szkoły, to chyba mój szczęśliwy dzień, mimo tego, że zbyt dobrze się nie zapowiadał...
Zdążyłam przed nauczycielem, który otworzył drzwi do świata męczącej nauki. Zauważyłam, że kogoś tu nie ma...oczywiście z moich znajomych...Michał? Nie on jest. Jula? O, właśnie poszła do toalety. Dziwne dzisiaj ona i jej "przyjaciel" nie byli tak blisko jak zawsze. Właśnie!! Kuba!! Nie ma go??? Dlaczego?? Chory?? O nie!! Ja nie chcę żeby go nie było...nagle zrobiło mi się smutno...a moja przyjaciółka wróciła z naburmuszoną miną i oznajmiła:
-Pokłóciłam się z Michałem.-ooo, to się nasłucham...ciekawe o co?
-Ooo...czemu??
-Oh, szkoda gadać!!-naprawdę była zła. Wręcz smutna.
-Jula. Co jest??-  po tych słowach zadzwonił dzwonek, niestety...
-Wracam z tobą, opowiem ci.
Cały dzisiejszy dzień był...nudny. Zwykle zawsze coś się dzieje, a dziś??  Wszyscy zmęczeni, włóczą się po codziennym korytarzu. Nikt nie ma humoru... Po ostatniej lekcji razem z Julką poszłyśmy do domu "moją stroną". Podczas tego spacerku dowiedziałam się o co poszło. Michał cały weekend nie odpisał na jej SMS-y, a dzisiaj nie zagadał z nią. Zastanawiałam się czy tak samo poczuł się Kuba...ale chyba nie... Już nie chcę wiedzieć o co im chodzi...ile można tego słuchać...w kółko to samo!! Szłam ze spuszczoną głową ledwo powłóczą nogami. W tym zamyśleniu poczułam tępe uderzenie w tył głowy. Gdy się ocknęłam zobaczyłam nad sobą dwie głowy. Przerażoną Juli i roześmianą "ktosia". Podniosłam się z upadku. Byłam dość blisko domu. Nieznajomy wyglądał tak jakby zaraz miał wybuchnąć śmiechem.
-Nic ci nie jest?-zapytał nie przestrajając się bezczelnie uśmiechać. Mój gniew sięgnął zenitu. Nie było dzisiaj Kuby, Jula gada tylko o Michale, o mały włos nie spóźniłam się do szkoły i jeszcze gbur na rowerze. Kto mu dał kartę rowerową i co ważniejsze czy on w ogóle ja ma?? Może łamie prawo?? Nie myślałam dłużej i krzyknęłam:
-Jak jeździsz?! Ślepy jesteś czy jak??!!-miałam ochotę stać i się na niego wydzierać. Niewiadomy szybko zmienił wyraz swojej twarzy.
-Chodnik nie jest tylko twój laluniu!!-odwrócił się wsiadł na rower i odjechał.
-Co za gbur!!!-powiedziałam ze złością do Julki, która przez cały czas nie odezwała się ani słówkiem.
-Może i gbur, ale za to jaki przystojny!!-powiedziała uwodzicielsko.
-Ładny gbur to jest to samo co brzydki dżentelmen!!-co jak co, ale miała rację...chłopak miał czarne, krótkie włosy i brązowe, wręcz czekoladowe oczy...poruszał się tak majestatycznie...a jak pachniał! Poczułam to przez chwilę, ale był uderzający...nie myśl o tym!! Masz chłopaka!! I nie zapominaj o wielkim guzie na twojej głowie!! No właśnie!! Jeszcze raz: gbur, gbur, gbur, gbur, gbur!!
Pożegnałam się z Julą i poszłam do domu. Tam zrobiłam lekcje i zaplanowałam sobie popołudnie oglądając filmy...oczywiście komedie romantyczne. Moja mama często nazywa je często "wyciskacze łez". Podczas oglądania, stwierdziłam, że tan dzień był taki jaki się zapowiadał: beznadziejny. Spóźnienie, Kuba, Jula i ten nieznajomym...przypominał mi o nim ten ból z tyłu głowy...Tak już jest...o 22:58 usnęłam, modląc się w duchu, żeby Kuba był jutro w szkole...co ja bez niego zrobię??



2 komentarze: